Aktualności

Łukasz Piątek: Będzie trema, ale już nie mogę się doczekać debiutu

24
28 / 09 / 2018

Chłopaki bardzo dobrze mnie przyjęli i mam przeczucie graniczące z pewnością z moja aklimatyzacja w zespole potrwa bardzo krótko – nie kryje Łukasz Piątek, nowy pomocnik Łódzkiego Klubu Sportowego.

Dlaczego Łódź, dlaczego ŁKS?

Czekałem na poważne oferty z ekstraklasy i z klubów pierwszoligowych, które mają ambicje awansu. Uważam, że ŁKS jest właśnie takim klubem i chce mu pomóc w powrocie na najwyższy poziom rozgrywkowy. Widziałem kilka spotkań ŁKS-u w tym sezonie, w tym niedawny mecz pucharowy z Lechem Poznań, i muszę przyznać, że podobała mi się gra chłopaków. Widać potencjał w tej drużynie, w czym utwierdziły mnie pierwsze zajęcia z nowymi kolegami.

Co zatem powiesz o dotychczasowej grze ŁKS-u w tym sezonie?

Od razu rzuca się w oczy pomysł na grę i duża chęć gry po ziemi. Te akcje już teraz wyglądają całkiem składnie i to dobrze rokuje na przyszłość. Podstawą futbolu jest gra piłką, a jeśli do tego doda się ambicję i walkę, to o wyniki można być spokojnym. A z tego, co już zdążyłem się zorientować, to ambicji i woli walki też nikomu tutaj nie brakuje.

Czy Twoje piłkarskie drogi miały wcześniej okazję skrzyżować się z którymś z zawodników albo trenerów ŁKS-u?

W Polonii Warszawa występowałem wspólnie z Dominikiem Budzyńskim, który z bardzo dobrej strony zaprezentował się w bramce ŁKS-u w ostatnim meczu z Lechem. O zespół i cały klub pytałem jednak nie tylko jego, ale i Krystiana Pieczarę, który jeszcze niedawno bronił biało-czerwono-białych barw. Obaj potwierdzili, że ŁKS jest bardzo fajnie poukładanym klubem i że dokonuję dobrego wyboru podpisując tutaj kontrakt.

Jak podobają Ci się obiekty, z których korzysta ŁKS?

Widać w nich ogromny potencjał. Ośrodek treningowy przy ulicy Minerskiej już teraz prezentuje się imponująco, a słyszałem, że to jeszcze nie koniec inwestycji. Trybuna, która już stoi przy Alei Unii, też już wygląda naprawdę ligowo i pozostaje trzymać kciuki za jak najszybsze wybudowanie pozostałych trzech trybun.

Od Twojego ostatniego oficjalnego meczu minęły ponad cztery miesiące. Jak przez ten czas dbałeś o swoją formę piłkarską i przygotowanie fizyczne?

Początkowo trenowałem zgodnie z posezonową rozpiską, którą otrzymałem od sztabu szkoleniowego Termaliki. Natomiast od momentu, gdy zostałem wolnym zawodnikiem, trenowałem z trzecioligową Polonią Warszawa. Uczestniczyłem tam we wszystkich zajęciach, wliczając w to testy szybkościowe i sesje na siłowni. Brakowało mi tylko weekendowych meczów o stawkę.

Jako zawodnik, który rozegrał już prawie ćwierć tysiąca spotkań w ekstraklasie, jak postrzegasz różnice w sposobie gry na pierwszym i drugim poziomie rozgrywkowym?

Wydaje mi się, że wbrew pozorom dużych różnic nie ma. W obu ligach trzeba jak najwięcej grać piłką i walczyć od pierwszej do ostatniej minuty. Jedyna poważniejsza różnica wiąże się z szybkością gry. W ekstraklasie wszystko dzieje się szybciej i jest mniej czasu na podejmowanie boiskowych decyzji.

Jesteś przygotowany na to, że z Twoją grą będą się wiązały większe oczekiwania niż w przypadku innych zawodników? Że kibice będą od Ciebie więcej wymagać z racji dotychczasowego stażu w seniorskiej piłce?

Zdaję sobie z tego sprawę. Wiem jedno: z pewnością nie zabraknie mi serca na boisku. Wiadomo, że czasem przydarzy się błąd techniczny, ale kto mnie zna, ten wie, że nigdy nie odpuszczam na murawie.

Wybrałeś sobie numer 28 na koszulce. Dlaczego właśnie ten?

Na początku kariery grałem z 8 na plecach. Gdy w jednym z klubów okazało się, że „ósemka” jest już zajęta, to wziąłem 28. I ten numer spodobał mi się na tyle, że towarzyszy mi do tej pory. Nie będę zaprzeczał, że bardzo się ucieszyłem, gdy usłyszałem, iż w ŁKS-ie nikt wcześniej nie wybrał tego numeru.

Przez 13 lat obecności w dorosłej piłce grałeś raptem w czterech klubach. Jesteś zawodnikiem, który ceni sobie stabilizację?

Myślę, że tak. Wiem, że nie brakuje piłkarzy, którzy przez osiem lat potrafią zwiedzić nawet 10 klubów, ale to nie dla mnie. Zawsze staram się robić wszystko na sto procent i zarówno w Polonii Warszawa, jak i później w Zagłębiu Lubin było to doceniane przez osoby rządzące tymi klubami.

Zapowiedziałeś, że przychodzisz do ŁKS-u, aby pomóc klubowi, ale i zrealizować swój własny cel. O co dokładnie chodzi?

Chcę wrócić do ekstraklasy. Na najwyższym poziomie rozegrałem dotąd 246 spotkań i marzy mi się najpierw 250. mecz, a potem wejście do elitarnego Klubu 300, który skupia zawodników z minimum trzema setkami gier w ekstraklasie. Znaleźć się w takim gronie to byłaby super sprawa. Wierzę, że ŁKS jest takim właśnie klubem, który mi w tym pomoże. A ja pomogę jemu…

Jakie są Twoje dotychczasowe skojarzenia z Łodzią jako miastem?

Łódź kojarzy mi się bardzo dobrze, bo często moje drużyny wywoziły stąd cenne punkty. Mam nadzieję, że teraz to się zmieni o tyle, że punkty – dla ŁKS-u – będą zostawały ze mną w Łodzi. Samego miasta nie znam na razie zbyt dobrze, bo nigdy nie było jakoś okazji dłużej tu przebywać. Ale to się bez wątpienia zmieni, gdyż zamierzam przeprowadzić się do Łodzi. Codzienne dojazdy z Warszawy, mimo dobrego skomunikowania oby miast, byłyby zbyt męczące i uciążliwe. Chcę być tutaj na miejscu, żeby ta regeneracja po zajęciach i meczach zawsze przebiegała możliwie jak najkrócej.

Jakim zawodnikiem jest w ogóle Łukasz Piątek?

Niezręcznie jest mi mówić o sobie, ale po stronie największych atutów mogę chyba wymienić strzał z dystansu, podania crossowe i odbiór. Zawsze określałem siebie jako typową „ósemkę”, czyli zawodnika pracującego 50 procent w ofensywie i 50 procent w defensywie. Należę do piłkarzy, których ktoś kiedyś nazwał „box-to-box”, czyli biegających od jednego do drugiego pola karnego.

Masz jakieś przesądy związane z wykonywaniem zawodu piłkarza?

Nie mam żadnych amuletów, które zabieram na mecze. Jedyne, o czym staram się pamiętać, to wejście na murawę zawsze lewą nogą. W życiu codziennym też nie należę do ludzi przesądnych.

W jaki sposób spędzasz czas wolny od futbolu?

Pewnie nie będę oryginalny, gdy powiem, że najchętniej spędzam czas z żoną i synkiem. Słyszałem, że w Łodzi jest wiele ładnych i dużych parków, więc na pewno często będziemy chodzili na wspólne spacery. Jak chyba każdy piłkarz, lubię też czasami pograć trochę w FIFĘ albo na konsoli.

Pamiętasz swoje początki w piłce? Kto był Twoim idolem?

Odkąd pamiętam, chciałem być piłkarzem i robiłem wszystko, aby tak się stało. Jako dzieciak z największą uwagą obserwowałem zawsze Zinedine’a Zidane’a, który świetnie potrafił panować nad piłką i umiał zrobić coś z niczego. Rodzice pomogli mi rozpocząć moją przygodę z piłką i jestem im za to bardzo wdzięczny. To oni zaprowadzili mnie na pierwszy trening i już po tych pierwszych zajęciach wiedziałem, że to jest to.

Jeszcze nie tak dawno ŁKS rywalizował bez powodzenia z Polonią Warszawa, czyli Twoim macierzystym klubem, o awans na centralny szczebel rozgrywek. Dziś ŁKS jest w czołówce pierwszej ligi, a Polonia jest trzecioligowym średniakiem. Jak to się stało?

Ciężko mi to oceniać. O ŁKS-ie mogę z pełnym przekonaniem powiedzieć, że ma bardzo dobrą organizację całego klubu. Czuć ten potencjał, który pozwala myśleć o kolejnym awansie i zagoszczeniu na stałe w ligowej elicie. Takie czynniki jak spokój, spójna wizja i rozważne budowanie klubu są szalenie istotne. W ŁKS-ie to wszystko jest, natomiast w Polonii ciągle jest jeszcze sporo zawirowań.



Sponsorzy główni

Sponsorzy

Partner strategiczny

Partnerzy

Partnerzy

Partnerzy

Partnerzy

Partner techniczny

Partner medyczny